Istnieje teoria, która mówi, że zjawisko obserwowane zachowuje się inaczej niż to samorzutne. Bardzo możliwe i trochę mądre, bo pozwala nam na narzut na brak sytuacji idealnych i zrzuca na obserwatora część odpowiedzialności za efekt – o cokolwiek by chodziło. Trochę też myśl ta prowadzi do innej – takiej, że jeśli obserwujemy coś, to to coś obserwuje także i nas.
W skali interakcji międzyludzkich rzeczywiście podejście takie się sprawdza. W skali atomowej możliwe, że też – te słynne ginące cząstki. Choć nie wiem czy istnieje naukowe potwierdzenie zjawiska „reakcji na obserwację”. Ale przecież jeśli ciało A działa na ciało B, to także ciało B działa na ciało A. I to z tą samą siłą.
W skali lat świetlnych to chyba już tak nie działa. No bo czy fotony, które docierają do nas z odległych krańców galaktyki czy innych galaktyk, mogą pozwolić nam zmienić coś poprzez obserwację miejsca, z którego przybywają? Z resztą, tego obiektu może już dawno nie być lub być zupełnie inny, być w innym miejscu, itd.
Może. Ale tak czysto – ludzko, też może żyjemy w takich czasach, gdy wiele rzeczy dzieje się dookoła nas, a obok których przechodzimy niemal nie zauważając ich. Choć można to też traktować jako element doświadczenia, no bo to, na co kto zwróci uwagę też jest informacją i interakcją równocześnie. Warto zwracać uwagę na rzeczy ważne nawet, albo zwłaszcza. jeśli ktoś obserwuje nas w tym momencie.